Na zaproszenie Miejskiej Biblioteki Publicznej w Zgorzelcu gościliśmy Lecha Dyblika, który wziął udział w kolejnej odsłonie naszego projektu „Książka uczy – leczy – pomaga”, który to projekt z kolei jest dofinansowany w ramach Programu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i Przeciwdziałania Narkomanii Wydziału Edukacji i Spraw Społecznych Urzędu Miasta Zgorzelec. W czwartek (17 listopada) odbyły się dwa spotkania – poranne dla szkół i wieczorne, otwarte dla wszystkich zainteresowanych. W spotkaniach wzięli udział uczniowie szkół podstawowych nr 2, nr 3, nr 5, Tęcza oraz z Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii im. Janusza Korczaka – w ramach Kampanii „19 dni przeciwko przemocy i krzywdzeniu dzieci i młodzieży”. Pewnym novum była transmisja spotkania dla grupy osób z niepełnosprawnościami na FB pod nazwą „Biblioteka w Zgorzelcu bardziej dostępna”.
Lech Dyblik (rocznik 1956) to profesjonalny aktor teatralny, filmowy i telewizyjny. Jest aktorem charakterystycznym, a ogólnopolską popularność przyniosła mu rola filozofa-lumpa Badury z serialu „Kiepscy”. Program „Zło dobrem zwyciężaj”, który w czwartek zaprezentował na scenie MDK, składa się z elementów autobiograficznych – aktor przez wiele lat był uzależniony od alkoholu – oraz ballad rosyjskich, których jest wykonawcą wyjątkowym.
Fenomen Dyblika ma źródło w nim samym. Już tylko opowieść o przebytej drodze życiowej – ucieczka z dna egzystencji - przysparza mu prawdziwej sympatii widzów, a przy tym jest on ciepłym, pełnym humoru i błyskotliwym człowiekiem – nieco wbrew warunkom zewnętrznym, ale jak mawiała inna postać serialowa: „na wygląd trzeba zapracować”; no i pewnie zapracował… Lech Dyblik opowiada o dramatycznych sytuacja z życia własnego i swojej rodziny, daje też subtelne wskazówki, co jest naprawdę ważne w życiu. Mówi o swojej wierze w Boga, ale robi to bez cienia dydaktyzmu, nawracania, bez wybrzmiewającej dzisiaj w Polsce niemal obowiązkowej ewangelizacji, i dlatego w swej wierze jest ludzki i w pełni akceptowalny, nawet w percepcji zdeklarowanych ateistów.
Aktor śpiewa rosyjskie ballady, co dzisiaj – w dniach agresji Rosji na Ukrainę – wydaje się pomysłem ryzykownym. Robi to jednak genialnie, chociaż nie mija się z prawdą, kiedy mówi, że nie umie śpiewać. Nie umie, jednak „nie umie” po rosyjsku, jak żaden inny polski wykonawca. Rosyjski to nie jest język wyłącznie Władimira P., ale także, a może przede wszystkim, Aleksandra Puszkina, Fiodora Dostojewskiego, Michaiła Bułhakowa, Włodzimierza Wysockiego czy Bułata Okudżawy. Musimy rozgraniczać rosyjskie imperialne mrzonki Kremla od rosyjskich ludzi kultury, humanizmu i demokracji w rozumieniu europejskim. Miejmy tę świadomość.
Dziękujemy Lechowi Dyblikowi za wizytę, mądre słowa i szczypiące dusze ballady. Dziękujemy niezawodnej zgorzeleckiej publiczności oraz kierownictwu i pracownikom Miejskiego Domu Kultury w Zgorzelcu za gościnność i techniczną obsługę wydarzenia.