Już po świętach, więc czas na kolejny #Wiersznaśrodę. Tym razem przenosimy się do Stanów Zjednoczonych. Elizabeth Hoover jest jedną z najlepiej zapowiadających się amerykańskich poetek młodego pokolenia i laureatką licznych nagród przyznawanych debiutującym twórcom. Jej poezja porusza tematykę feministyczną i kładzie duży nacisk na plastyczną obrazowość utworów.

Słuchanie
(przetłumaczył Janusz Solarz)

Kiedy jestem w restauracji lub w barze, patrzę
na słuchające kobiety. Słuchają jak faceci mówią
o niewykończonych piwnicach, o projektach artystycznych
lub o skalistych krajobrazach w okolicach Sudbury.
Podziwiam pomysłowość kobiet w przybieraniu
pozycji wygodnych do słuchania. Jedna
podpiera podbródek dłonią, jej kręgosłup
wygięty w głębokie c. Inna siedzi
sztywno wyprostowana i popija swoje martini
wodząc wzrokiem za zygzakami kelnerskich wędrówek.
Kobieta na lewo ode mnie zdaje się wykorzystywać
ten czas by zapamiętać wygląd swoich dłoni
na wypadek gdyby zaginęły lub ktoś je ukradł i musiałaby
opisać je na posterunku policji podczas gdy mężczyzna
wyjaśnia, że mechanizacja uprawy truskawek doprowadziła
do monokultury. Kobieta o doskonałej postawie
przyjmuje do wiadomości wskazówki jak znaleźć
szlak turystyczny w obcym kraju. Kobieta
z kręgosłupem w kształcie łabędziej szyi chyłkiem poprawia
pasek w czasie gdy mężczyzna wyjawia, że Lolita
to w gruncie rzeczy alegoria procesów twórczych. Po tylu
latach słuchania, nabrałam w tym takiej wprawy, że potrafię
usłyszeć nawet to jak kobiety słuchają. Brzmi to
jak wiatr nad bezkresną równiną stratowaną
przez wycofujące się wojska lub jak stronice książki
porzuconej na piasku przez pływaczkę
wyniesioną poza łoskot fal siłą własnych ramion
tak że może teraz unosić się na wodzie i słuchać
jak płynie jej własna krew, jak pokrzykują mewy.
Słyszy jak mewom trzeszczą żebra gdy nabierają
powietrza przed każdym krzykiem. Słyszy szelest
jeżowców pośród zgniłych resztek, które są ich karmą.
Słyszy srebrną połyskliwość rybich łusek
i samotność węgorza bez pary. Wsłuchuje się także
w swoje własne dźwięki: w coraz wolniejszy
nurt nerwów, w unoszenie się i odpływanie
włosów, w to jak pęcherzyki w jej płucach
wyciągają swoje łakome ryjki ku niebu.